środa, 11 stycznia 2012

Gdzie się podziała muzyka z głębią i duszą?

Gdzie się podziała muzyka z głębią i duszą?

Autorem artykułu jest Michał Michalak



Na świat przyszedłem przeszło osiemnaście lat temu. Nie jestem w stanie tak do końca wypowiedzieć się na temat muzyki lat 70-ych, gdyż moja wiedza wciąż jest bardzo wątła, jednak staram się poszerzać horyzonty i przekonywać ludzi do klasyków. Czym byłoby życie bez Guns N' Roses albo Queen?

Muzyka jest moją wielką pasją, zamiłowaniem, blog natomiast daje mi przede wszystkim możliwość zaszepienia w młodych ludziach miłości do starszych brzmień. Najbardziej przeraża mnie fakt, że syntetyczne brzmienia prawie całkowicie zdominowały żywe instrumenty, a nawet cięte sample. Być może nie jest to jeszcze aż tak odczuwalne, aczkolwiek na dłuższą metę może okazać się katastrofalne w skutkach. Jeżeli muzyka stopniowo umiera, jeżeli młodsze pokolenie stopniowo przestawia swoje myślenie na inny tor, to za parę lat nie będzie już czego słuchać, nie będzie już dla kogo tworzyć głębszą muzykę.

Ostatnio obejrzałem dwa bardzo ciekawe filmy - stąd moje nawiązanie do klasyków. Pierwszy z nich opowiadał o byłym wokaliście muzyki country, który miał problemy z alkoholem, pomysłem na muzykę, swoją karierę, a także kłopoty ze znalezieniem wydawcy. Pragnął za wszelką cenę odświeżyć swój repertuar, by w ten sposób zarobić pieniądze na życie, aczkolwiek nie udało się. Film bardzo mnie poruszył, wspomniałem gdzieś o tym - od tamtego czasu zdarza mi czasem się odpalić country. Uważam, że gatunki niszowe powinny być zdecydowanie bardziej promowane w mediach, bardzo wiele tracimy.

Drugi film, biografia legendarnego punkowego zespołu The Runaways. Pełno w nim narkotyków, muzyki, rock and rolla i życia o jakim marzył dwadzieścia lat temu każdy nastolatek. Według mnie to jeden z ciekawszych filmów biograficznych, warto poświęcić mu te kilkadziesiąt minut. Tym bardziej, jeżeli macie okazję poznać kilka faktów z życia takich artystów jak chociażby Joan Jett. Któż nie kojarzy popularnego hitu "I love rock and roll"?

Zachęcałem i będę zachęcał do słuchania prawdziwej, ambitnej muzyki - dziś już takiej nie ma, aczkolwiek niektóre gwiazdy lat 70-tych zostawiły nam po sobie naprawdę sporo. Proponuję odpocząć od elektroniki, przysiąść i posłuchać, co mają do powiedzenia. The Runaways, czy The Blackhearts to nie obciach. Liczę, że są na tym świecie jeszcze ludzie, którzy wymagają nieco więcej.

---

ebro.net.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Muzyka łagodzi obyczaje

Muzyka łagodzi obyczaje

Autorem artykułu jest Lucky Luck



Nie od dziś wiadomo, iż muzyka łagodzi obyczaje i spaja z sobą ludzi z różnych wyznań zarówno kulturowych jak i narodościowych. Znakomitym tego przykładem mogą być chociażby koncerty wielkich muzycznych gwiazd, które przyciągają tysiące a czasami nawet dziesiątki tysięcy ludzi z całego niekiedy świata.

Do osób, które zdecydowanie zaliczyć można do grona muzycznych fenomenów skupiających wokół swojej osoby lub grupy miliony fanów na całym świecie należą między innymi - tragicznie zmarły król muzyki pop, czyli Michael Jackson, którego śmierć opłakiwały miliony fanów na całej kuli ziemskiej, królową muzyki pop, która nie tak dawno gościła u nas w Polsce, czyli samą Madonnę, a także znakomity zespół rockowy, który uważany jest przez wielu za numer 1 kuli ziemskiej, czyli U2 ze swoim fenomenalnym frontmenem Bono a także wielu, wielu innych świetnych artystów.

Koncerty i słuchanie muzyki oraz obcowanie z gwiazdą to jeden element potwierdzający postawioną wyżej tezę, drugim elementem przemawiającym za prawdziwością tegoż sformułowania jest legendarny już i historyczny nasz polski Przystanek Woodstock. Tam muza nie tylko łagodzi obyczaje, ale również sprawia, że ludzie mają możliwość obejrzenia niesamowitego widowiska jakim jest cała ta impreza i poznania ciekawych ludzi. Świetnym tego przykładem mogą być zdjęcia, które obiegają rok rocznie Internet podczas każdego Przystanku Woodstock, na których rzeczywiście widać miłość, przyjaźń i braterstwo, które przejawia się we wspólnej zabawie punków, skinhedów czy metalowców pod sceną na której toczą się koncerty. Bardzo rzadko dochodzi tam do ekscesów, które wywoływane są gdzie indziej innym stylem bycia, wyznaczanym przez rodzaj słuchanej muzyki. Tam na Przystanku Woodstock, w tumanach kurzu unoszącego się z ziemi na której wspólnie bawią się różne kulturowe i narodościowe grupy widać jak wielką moc ma muza i w jaki sposób przełamuje trudne do sforsowania w normalnym świecie codzienności bariery.

Młodzież i osoby starsze - wspólnie wszyscy nucą teksty piosenek kiedy na scenę wychodzi kultowy zespół. Zjawisko to można było zaobserwować i obejrzeć jak na dłoni w tego rocznym Przystanku, który odbywał się w Kostrzynie nad Odrą podczas występu zespołu Dżem. Uśmiechy na twarzach i radość w sercach malowała się na twarzach wielu osób, kiedy wspólnie z wokalistą i na żywo mogli śpiewać swoje ulubione przeboje. Bez wątpienia muzyka przełamuje bariery i łagodzi obyczaje znacznie bardziej skutecznie niż inne środki, które są do tego stosowane. Kto tego nie doświadczył jeszcze niech wybierze się na koncert wielkiej gwiazdy lub na przyszłoroczny Przystanek Woodstock a sam będzie miał okazję tego doświadczyć na własnej skórze.

---

Miejsce pełne gwiazd - www.otoidol.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Razem na scenie

Razem na scenie

Autorem artykułu jest Marian Wojtasik



Choć ich drogi wspólnego życia rozeszły się, to w znanym telewizyjnym programie „Szansa na sukces” wystąpili jako para, tyle że muzyczna. Otrzymali wielkie brawa i wyróżnienie jury za piosenkę „Trudno mi się przyznać” Ani Dąbrowskiej.

Po emisji audycji poczuli się jak gwiazdy wielkiego formatu. W rodzinnym Olsztynie, gdzie mieszkają i pracują, wszyscy im gratulowali. Utwór, który wykonali przypomina trochę ich historię. Bez skrępowania przyznają, że wciąż mają to samo nazwisko, choć nie są już parą małżeńską. Ich drogi życiowe się rozeszły, ale nie aż tak, żeby zrezygnować ze wspólnego hobby, jakim jest śpiew i muzyka. O kim mowa? O Urszuli i Marianie Wojtasik z olsztyńskiego Ośrodka Mieszkalno-Rehabilitacyjnego PZN „Labirynt”.

Bez taryfy ulgowej
Wiadomość o eliminacjach do „Szansy na sukces” zdobył Marian. Działo się to w sierpniu 2008 roku. Mężczyzna nie wahał się długo, zapisał ich oboje, bo w „Labiryncie” często wspólnie występowali na różnych imprezach. – Mnie nie chciało się wstać wcześnie rano, więc Marian zrobił to za nas oboje – wspomina ze śmiechem Urszula. Do eliminacji przygotowywali się tak, jak wszyscy inni. Marian, który gra na różnych instrumentach i od dawna marzył o występie w tym programie, wybrał piosenkę Krawczyka „Zatańczysz ze mną”. Ula, nie bardzo wierząc w to, że zostanie wybrana do programu, zaśpiewała „Konika na biegunach” swojej imienniczki Urszuli. Kobieta śpiewała tak, że organizatorzy przesłuchań do „Szansy” nawet nie zauważyli, że mają do czynienia z niewidomą osobą. Później, po zakwalifikowaniu się do nagrania, Wojtasikowie również nie mogli liczyć na taryfę ulgową. Nikt im tego nie proponował, co bardzo im odpowiadało, podobnie jak fakt, że ani przez chwilę nie budzili niezdrowej ciekawości. Nie dali zresztą do tego powodu, bo gdy pytano ich telefonicznie, czy telewizja ma im przygotować teksty konkursowych piosenek w brajlu, powiedzieli, że zrobią to sami. Jak zdeklarowali tak uczynili – ostatecznie napisała je Urszula. -Byliśmy oceniani bez żadnych ulg - z dumą opowiada Marian.

Muzyka od zawsze
Anna Dąbrowska, która przewodniczyła obradom jury, podkreślała, że wyróżnienie przyznano Urszuli i Marianowi za właściwy podział ról w śpiewie. Wysoko oceniła też ich zdolności muzyczne i sposób wykonania piosenki. - Naszym sukcesem był już sam występ przed tak dużą widownią. Teraz chcemy wyjść poza krąg niewidomych, do szerszego grona słuchaczy, nie zrywając więzów z własnym środowiskiem – mówi Urszula Wojtasik.
Na co dzień czerpie ona przyjemność ze słuchania prawie każdej muzyki, zarówno poważnej, jak i rozrywkowej. Największą pasją jednak jest dla niej śpiewanie, a nuci już od dzieciństwa. Należała między innymi do chóru w Laskach. W Olsztynie występuje od siedmiu lat. Marian Wojtasik też śpiewa od wczesnych lat szkolnych, a na gitarze nauczył się grać już w podstawówce. Kiedy został instruktorem kulturalno-oświatowym na turnusach rehabilitacyjnych, namówił byłą żonę do wspólnych występów na imprezach dla uczestników tych turnusów. Zaczynali bez swojego sprzętu, korzystając z instrumentów OM-R. Z czasem Marian zaczął kupować potrzebny sprzęt i teraz mają własne wyposażenie. Mają też pomysł na to, jak rozwijać swą karierę.

---

Maciej Pantak


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl